Czym jest casuals

English disease – tak potocznie nazywano falę chuligańskich wybryków, która na przestrzeni prawie 40 lat przetoczyła się przez stadiony, puby i ulice miast na Wyspach Brytyjskich, a następnie rozprzestrzeniła się na kontynent europejski. Do dziś kolejne pokolenia kibiców rywalizują na każdym polu z sympatykami innych, przeciwnych drużyn. Objawia się to nie tylko głośnym dopingiem i oprawami meczu, lecz także przemocą i awanturami. Ten tekst porusza jednak inną, choć pokrewną, kwestię. W dzisiejszych czasach jesteśmy świadkami rozprzestrzeniania się kolejnej „angielskiej choroby”, również ściśle związanej z kibicami piłki nożnej. Football Casuals, jak same nazywają siebie grupy kibicowskie na Wyspach, oprócz rywalizacji pozastadionowej, kładą ogromny nacisk na ubiór. I to nie byle jaki.

Zwykły zjadacz chleba powiedziałby pewnie: „Co kibol może wiedzieć o modzie i schludnym wyglądzie?”. W Anglii jednak już pod koniec lat sześćdziesiątych kibice zaczęli coraz bardziej przywiązywać wagę do tego, jak prezentują się na trybunach. Początkowo objawiało się to przyszywaniem barw klubowych lub naszywek z podobiznami ulubionych piłkarzy do ubrań albo odpowiednim zawiązaniem szalika. W latach siedemdziesiątych na trybunach panowały buty martensy, podwinięte nogawki, do tego koszule lub koszulki polo, kurtki harringtonki, czasami także szelki, na twarzy bokobrody oraz oczywiście szaliki z barwami swojej drużyny. Niektóre grupy wyglądem przypominały również wczesnych hipisów. Ich członkowie nosili długie włosy, buty na koturnach oraz sięgające ziemi nogawki. Swoim stylem zaczęli się wyróżniać również skinheadzi. W czasach tych miała miejsce ogromna eskalacja przemocy na stadionach. Chlebem powszednim były wtargnięcia sporych grup kibicowskich na murawy, a na trybunach w regularnych bijatykach brały udział znaczne grupy kibiców, co często powodowało przerywanie meczów. Był to w pewnym sensie bunt klasy robotniczej, która musiała wyładować skumulowaną w sobie po całym tygodniu pracy energię i frustrację.

subbuteo_70s

Coraz większa inwigilacja oraz interwencje policyjne spowodowały, że grupy zaczęły poszukiwać czegoś nowego zarówno w stylu ubierania się, jak i rozrywkach poza stadionem. Typowy wygląd chuligana był wszystkim bardzo dobrze znany, dlatego postanowiono pójść w całkowicie nowym kierunku, który zmyliłby nie tylko dziennikarzy, lecz także policjantów. Tak oto pod koniec lat siedemdziesiątych narodził się styl Football Casual – Casual to jego ogólna nazwa. W Manchesterze jego przedstawicieli nazywano Perry’s, a w Liverpoolu Scallies – praktycznie w każdym regionie określano ich inaczej. Zrezygnowano z wyglądu typowych bovver boys, natomiast zaadaptowano styl grzecznego chłopca z sąsiedztwa (tutaj warto polecić film Awaydays z 2009 roku, którego akcja toczy się pod koniec lat siedemdziesiątych i opowiada o tym właśnie okresie zmian na angielskich trybunach).

Brytyjskie marki, takie jak Lyle & Scott, Fred Perry, Burberry czy Pringle, wiodły wówczas prym. Jednak, żeby nabyć taki ciuch, większość ekip musiała podróżować do największych brytyjskich miast, w większości przypadków nawet do samego Londynu – inaczej niż teraz, kiedy praktycznie wszędzie można zaopatrzyć się w ubrania marek z górnej półki. Kibice zaczęli z dumą nosić swoje ubrania i czerpali satysfakcję z tego, że są modni. Bycie jednym z lads opierało się w dłużej mierze na zasadzie one-upmanship (w prostym tłumaczeniu: sztuce wyprzedzania przeciwnika, pokonania go i wywyższania się nad nim – w tym przypadku chodziło oczywiście o ciuchy i potyczki pomiędzy ekipami). Jednak prawdziwa eksplozja miała dopiero nadejść.
Subbuteo_80_precasualTrudno stwierdzić, gdzie dokładnie ruch Casual miał swój początek. Wielu kibiców na Wyspach wciąż nad tym debatuje, ale przyjęto, że zapoczątkowano go w Liverpoolu. To tam zaczęto odchodzić od dawnego wyglądu. Kibice drużyny The Reds wyznaczali także nowe trendy. To oni przy okazji wyjazdów zagranicznych swojej drużyny, która dominowała w europejskiej piłce pod koniec lat siedemdziesiątych, do pamiętnego 1985 roku (tragedia na Heysel), wracali do domu z coraz nowszą odzieżą sportową najlepszych europejskich marek. Bluzy Fila i Sergio Tacchini, koszulki polo Lacoste, obuwie – nieśmiertelne Samby od Adidasa czy Borg Elite od Diadory zaczęły pojawiać się na kolejnych trybunach w najróżniejszych częściach Wysp Brytyjskich.

Coraz lepsze wyniki angielskich i szkockich drużyn w rozgrywkach międzynarodowych pozwalały kibicom na częste wyjazdy do Europy. Z tych eskapad często przywożono wyżej wymienione marki, które były już standardem na Wyspach, jednak cały czas szukano nowych fasonów oraz marek i dodawano te, dzięki którym dana ekipa wyznaczała kolejne trendy. Wyprawy do Europy z zasady nie polegały na zakupach, lecz kradzieżach. Angielscy kibice, opowiadając o tych czasach, zwracają uwagę na lenistwo i swobodne podejście ochrony do swoich obowiązków w europejskich sklepach, co pozwoliło im łatwo zdobyć drogie łupy. Takim wypadom swoją nazwę zawdzięczała jedna z ekip kojarzona z drużyną Manchester United – Inter City Jibbers (można to przetłumaczyć jako międzymiastowi złodzieje, jednak słowo jibber oznacza osobę, która poza kradzieżami w sklepach nie płaci również za usługi np. ucieka z taksówki bez zapłaty lub wchodzi na mecz bez biletu). Ich hasłem sztandarowym było To pay is to fail (Zapłacić to przegrać). W połowie lat osiemdziesiątych styl Casual był już wykorzystywany przez wiele marek. Mimo że Anglicy mówili: It’s not what you wear, it’s how you wear it, mało kto wychodził poza wyznaczone ramy. I tak w latach osiemdziesiątych rządziły przede wszystkim marki: Adidas, Fila, Elesse, Sergio Tacchini, Lacoste, Benneton, Pringle, Louis, Peter Storm, Diadora, Kappa, Hugo Boss, Nike.
Subbuteo_eightiesnew0 Subbuteo_eighties Subbuteo_eighties2

Po tragedii na Heysel, w której udział brali kibice Liverpoolu, angielskie kluby zostały zdyskwalifikowane na pięć lat z rozgrywek europejskich. Oznaczało to dość długą przerwę w wyjazdach na kontynent razem ze swoją drużyną. Pozostawała jednak reprezentacja narodowa. W międzyczasie na Wyspach Margaret Thatcher wypowiedziała wojnę kibicom, którzy praktycznie w każdy poniedziałek po piłkarskim weekendzie pojawiali się na pierwszych stronach gazet z powodu swoich wybryków. Tak więc druga połowa lat osiemdziesiątych nie była łatwym okresem dla brytyjskich fanów. Brak wyjazdów na mecze klubu rekompensowali sobie podróżami za reprezentacją Anglii czy Szkocji. Do pamiętnych imprez na pewno zaliczają się Euro 1988 w Niemczech oraz Mistrzostwa Świata 1990 we Włoszech.

subbuteo_modernday

Dla wielu osób właśnie dzięki temu drugiemu turniejowi na Wyspy na szeroką skalę dotarły marki takie jak C.P. Company oraz Stone Island, które do dziś są wizytówką Casual. Obie marki są własnością jednej korporacji, a ich pierwsze kolekcje projektowane były przez genialnego Massima Osti (1944-2005), na którym do dziś wzoruje się wielu projektantów męskiej odzieży. Najbardziej rozpoznawalnym elementem produktów firmy Stone Island jest naszywka przedstawiająca kompas, która najczęściej przyszywana jest do lewego rękawa (czasem pagonu) za pomocą dwóch guzików. Z kolei w przypadku firmy C.P. Company najbardziej znana jest kurtka Mille Miglia z charakterystycznymi goglami w kapturze. Można powiedzieć, że pojawienie się tych marek dopełniło styl Casual. Marki takie jak Burberry czy Pringle powoli kończyły swoją popularność na trybunach.

Subbuteo_early90s

W latach dziewięćdziesiątych wielu osobom wydawało się, że imprezy rave’owe czy koncerty, między innymi grupy Stone Roses, na których zażywano sporą ilość narkotyków i gdzie w pokojowej atmosferze potrafili bawić się fani zwaśnionych drużyn, „zabiły” brytyjskich chuliganów. Jak się jednak okazało było inaczej, a swój sprzeciw wyrazili nawet kibice Chelsea, którzy pojawili się na jednym z meczów w koszulkach z napisem „Hooligans against acid”.

W dzisiejszych czasach styl Casual wciąż się rozwija, jak miało to miejsce we wcześniejszych latach. Co chwila pojawiają się nowe, młode marki – zarówno brytyjskie, jak i zagraniczne, które zostają dodane do kanonu. Warto tu wymienić marki takie jak Weekend Offender, Peaceful Hooligan, 80s Casuals, Casual Connoisseur oraz markę, która opiera się na projektach wymienionego wcześniej Massima Osti, czyli Ma.Strum. Wciąż bardzo popularne są Stone Island i C.P. Company, mimo iż wydawało się, że zostaną one odrzucone przez Brytyjczyków. Ich zbytnia popularność spowodowała pojawienie się ogromnej ilości podróbek, w które chętnie ubierały się osoby nierozumiejące ruch idei całego ruchu. Nie można zapomnieć o klasykach, czyli firmach Lacoste, Fred Perry, Sergio Tacchini, Fila oraz Elesse (te marki przeżyły swoisty renesans na trybunach po premierach filmów Nicka Love: The Business z 2005 roku oraz The Firm z 2009). Burberry zostało zastąpione przez Aquascutum, które nie jest tak bardzo adorowane przez snobistyczne grono celebrytów, jak wcześniej wspomniana marka. Produkty Adidas Originals w najróżniejszych kolorach od końca lat siedemdziesiątych niepodzielnie rządzą na trybunach. Po reedycje kultowych modeli Manchester, Malmo czy Dublin w dzień premiery przed sklepami od wczesnych godzin porannych ustawiają się kilkudziesięciometrowe kolejki! Warto wspomnieć o polskim akcencie. Wielką popularnością w tym środowisku cieszy się do dzisiaj firma Henri Lloyd założona w latach sześćdziesiątych w Manchesterze przez Polaka – Henryka Strzeleckiego (1925-2012).

subbuteo_modernday_2 subb_modern33

Obecny stan sceny kibicowskiej na Wyspach nie zadowala wszystkich. Niektórzy starsi stażem kibice zarzucają młodzieży, że traktuje teraz stadion jak rewię mody i przychodzi tylko po to, żeby pokazać swój nowy strój, tracąc przy tym pasję i miłość do klubu. Trzeba podkreślić, że ilość przemocy i awantur w porównaniu do lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych znacznie zmalała. Angielscy kibice zaznaczają, że dla nich na pierwszym miejscu był, jest i będzie zawsze futbol oraz wyniki ukochanego klubu, dopiero na drugim miejscu są ciuchy, imprezy i bijatyki. Mimo to ciągle dochodzi do mniejszych lub większych awantur, wtargnięć na murawę czy odpalenia pojedynczych rac. To, że nie pokazuje się tego w polskich czy innych mediach, nie znaczy, że zjawisko zniknęło, dlatego za każdym razem, gdy słyszymy tradycyjne „w Anglii sobie poradzili, a w Polsce strach zabrać dziecko na stadion” możemy z czystym sumieniem zaśmiać się autorowi takiej wypowiedzi w twarz, ponieważ kieruje się stereotypami, a nie stanem rzeczywistym.
sub_new

Wypada poruszyć jeszcze jedną kwestię. Casuals nigdy nie byli związani z żadnym ruchem politycznym. W wielu ekipach znajdowały się osoby o skrajnych poglądach politycznych, lecz nie przeszkadzało to razem podróżować na mecze, imprezować czy chodzić na koncerty ulubionych zespołów. Kolor skóry czy pochodzenie w większości grup również nie miały dużego znaczenia. Liczyły się głównie dobra zabawa i modny strój. Obecnie funkcjonuje ruch Casuals United. Jest to ściśle powiązana z English Defence League grupa sprzeciwiająca się islamizacji Wysp Brytyjskich. Warto na marginesie dodać, że EDL ma w swoich strukturach grupę żydowską oraz LGBT, które celnie przedstawiają obłudę „tolerancyjnych” żydów, a także homoseksualistów walczących o swoje prawa w sposób, który z tolerancją nie ma zbyt wiele wspólnego.

Jak już zostało wspomniane na początku tekstu, styl Casual wychodzi poza Wyspy. Już dawno został ciepło przyjęty w Niemczech, Holandii i Belgii. Jest bardzo popularny również w krajach skandynawskich oraz w Rosji i Serbii. Bardzo powoli staje się też widoczny w Polsce, jednak ceny większości marek wciąż odpychają. Tak naprawdę polskie trybuny przez całkowite utożsamienie się z angielskim wynalazkiem mogłyby zatracić to, co wyróżnia nas na tle innych europejskich państw – fanatyzm – a tego, nawet wielcy przeciwnicy szeroko pojmowanego „kibolstwa” by nie chcieli.